Czy rozmowa przez skype/ gg/ mailem/ fb itp. jest zdradą?
To zależy.
Od czego?
Od dwóch aspektów:
1. Od tego, czego ta rozmowa dotyczy i jaki jest jej przebieg
2. Od tego, na co się z partnerem umawialiście :)
I tu wraca omawiany już nie raz temat. Czyli to, że pary zazwyczaj nie mówią sobie już na wstępie czym jest dla każdego z nich zdrada. A szkoda.
Bo to, co dla jednej strony jest czymś niewinnym i nic nie znaczącym, dla drugiej może urastać do rangi katastrofy.
Tak więc na przykład kobieta może uważać, że kawa z kolegą po pracy jest czymś naturalnym. A jej mąż uzna to za randkę, więc już rodzaj zdrady!
Podobnie mężczyzna przyjaźniący się z koleżanką ze studiów i pałający do niej “jedynie” gorącą sympatią uważa za normalne to, że pomaga jej w remoncie mieszkania. Jego dziewczyna niekoniecznie się tym zachwyci. Zwłaszcza, jeśli ona u tamtej zanocuje bo “po co się pociągiem z powrotem tłuc?”.
Rada: Omówcie na początku czym jest dla Was zdrada. Unikniecie nieskończenie wielu problemów w związku!
Ale przejdźmy do portali.
O ile portal randkowy można śmiało uznać za zamach na bezpieczeństwo związku i czynny zamiar zdrady (Bo niby po jakiego groma ktoś tam siedzi i się umawia? No, chyba że jest dziennikarzem albo psychologiem i to praca badawcza...), to portale społecznościowe, gg, czy skype to już inna bajka.
Jedni powiedzą, że pogawędki i snucie opowieści z mchu i paproci to żadna zdrada. Bo nie ma możliwości kontaktu fizycznego, bo się nie spotykają, nie dzwonią, nie widują. Bo to tylko fikcja i co komu niby grozi? Kto lubi mówić i słuchać – niech sobie tam posiedzi.
Może i tak. Ale byłabym ostrożniejsza...
Bo jeśli jakiś mężczyzna siedzi godzinami i z kimś rozmawia (u mężczyzn to naprawdę niespotykane: rozmowa dla samej rozmowy?!?) to po coś. I albo coś z tego ma, albo coś z nim nie tak.
A co może mieć? Zainteresowanie, zrozumienie, wymianę myśli i poglądów, zabawę, dreszczyk emocji? Cokolwiek. Grunt, że go to wciąga i trzyma. A więc oddala od realnej partnerki!
A kobieta?
Kobieta kocha uszami. I jeśli trafi w sieci na mężczyznę, który ją zrozumie, wysłucha, doceni, który chce ją poznawać, zaskakiwać, wielbić – ona w to wsiąknie.
Bywa, że jak w błoto. Ale wsiąknie. I o swoim facecie szybko zapomni.
Jakie z tego wnioski? Nie wpuszczać partnera na portale? Zablokować mu komputer? Siedzieć mu stale nad głową?
A samemu? Wyrzucić laptopa? Związać sobie ręce?
Nie. Doradzam rozsądek. Nie wszystko złoto, co lśni na ekranie.
I doradzam szczerą rozmowę w związku.
Bo jeśli czegoś nam brak, to na pewno prędzej czy później tego poszukamy. Gdzieś. Niekoniecznie w domu.
Więc może lepiej pogadać, zanim wyruszymy na poszukiwanie złotego Graala?
Chyba że mamy zdradę we krwi. Wtedy nawet najdłuższa rozmowa nic nie pomoże. Pogna nas w świat (choćby wirtualny)...
Tylko skąd ta zdrada w naszej krwi?
Myślę, że kroplówkę z napisem “wciąż szukam przygód” podłączamy sobie sami. Albo partnerowi. Bo nam się albo rozmawiać albo pracować nad związkiem nie chce.
Ala
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz