Jak zaszeregować ludzi, którzy pozostają w związkach od lat, a jednocześnie prowadza bogate życie "uczuciowe" że tak powiem...? Kolekcjoner przygód? Kochliwa natura? Człowiek zdolny do dzielenia się z innymi ponad przewidywaną normę? Niezdolny do małżeństwa/związku/więzi? A może wieczny poszukiwacz, pędzący przez życie na jednym, ostatnim wręcz tchu? Piotruś Pan? Kokietka?
Skąd tacy ludzie? Jak działa ich wewnętrzny mechanizm?
Najprościej byłoby odejść zanim podejmiemy decyzję o zdradzie. Uczciwie, szczerze, jasno. Bo zdrada to rzadko chwilowy kaprys. Najczęściej dajemy sobie na nią wewnętrzne przyzwolenie dużo wcześniej, jeszcze na długo przed tym, gdy do niej dochodzi. A potem mamy szeroko otwarte oczy i szukamy odpowiedniej osoby, by móc zrealizować nasze najskrytsze fantazje...
Pomijając osoby, które zdradzają dla sportu (z zasady mężczyźni) lub odfajkowania kolejnej osoby w swoim intymnym notesiku (nie wiem - wszystkie zodiaki zalicza? a może imiennik sobie odfajkowuje?), czy dla kolejnej fazy zakochania (kobiety) - pozostali maja wewnętrzne powody, które ich zdaniem usprawiedliwiają zdradę. Zaliczyłabym tutaj:
- brak więzi emocjonalnej z partnerem, wspólnych planów i marzeń, rozmów (o pracy, jedzeniu, dzieciach, rodzinie i znajomych się nie liczy!),
- nuda (zniszczy wszystko co się da! brak spontaniczności, zaskakiwania, wyprzedzania marzeń zabija!),
- brak dopasowania (temperament, pasje i oczekiwania),
- niechęć partnera do nowości i perwersyjnych niekiedy zachowań (częste u kobiet),
- nieznajomość tajemnic ciała i konstrukcji psychiki (częste u mężczyzn),
- szereg niepowodzeń intymnych i wynikająca z tego niechęć do podjęcia kolejnych prób,
- świadomość, że z kimś innym było (lub przekonanie że byłoby) nam lepiej,
- brak pożądania, zanik zainteresowania, reagowania na fizyczność partnera, itp.itd.
Można wyliczać długo. Bo co para, to inne okoliczności, motywacje, powody i zapatrywania.
Ileż razy słyszałam od kolegów, że ich żony to kłody, lalki dmuchane, że wolą szklankę wody niż zaryzykować noc z taka partnerką. Te same żony są gorącymi kobietami w ramionach innych mężczyzn!
Ileż razy słyszałam utyskiwania kobiet na nieporadnych, nie znających ich potrzeb i ciał mężów, z którym mogą co prawda pójść na zakupy, ale kochanków to z nich nie będzie! A inne kobiety marzą, by mieć przy sobie takiego właśnie faceta...
Jak to więc jest?
To kwestia dopasowania. I priorytetów. Dla jednej osoby ważne są dzieci, spokój, wspólne wieczory przy świecach. Dla kogoś istotna jest noc, dzikość, szaleństwo, przygoda, dreszczyk emocji. Jeden chce leżeć na plaży, a drugi uprawiać kolarstwo.
Ciężko to zgrać. Teoretycznie można. Poradniki piszą, że jedno robi to co lubi, a drugie w tym czasie spędza czas tak jak ono lubi i szafa niby gra. Niby... tylko, że... Tylko, że wtedy nie ma już "my" a "ja" i "ty". I zaczyna się życie obok siebie, nie ze sobą. A stąd już tylko malutki krok do zdrady... I to wcale nie jest dziwne! To normalne!
Jeśli Twój partner Ci nie odpowiada, rozważ odejście. Nie ma opcji żeby się dotrzeć po kilku wspólnych latach. Nie łudź się! Czas dotarcia już dawno minął!!!
Pamiętaj, że z rzemieślnika nie zrobisz artysty. Jeśli ktoś nie ma talentu do czegoś, na czym Ci zależy, nie nauczy się! Możesz zmienić albo partnera (na nowego!), albo swoje oczekiwania wobec niego. Pytanie na czym Ci bardziej zależy? Na tej osobie czy na swoich marzeniach?
(Tu zaznaczam, że zdrowy egoizm jest dobry! Nie patrzcie na to, że ktoś powie: Liczy się człowiek, dopasuj się! Nie! Liczysz się Ty! Zadbaj przede wszystkim o sobie, nie o to co powiedzą znajomi i przyjaciele! Chcesz być chociażby z kosmitą, bo Ci pasuje? Bądź! A opinie innych miej daleko ;))
Tkwimy w niesatysfakcjonujących związkach, łapiąc chwile szczęścia poza nimi. Rozpamiętując ulotne momenty, które zostały na dnie pamięci, na których powtórzenie nie mamy szans...
Tkwimy, bo nie mamy odwagi odejść.
Bo zdrada nie wymaga odwagi. Wystarczy odrobina sprytu, organizacji i znieczulonego sumienia. Ale nie odwagi! Odwaga jest potrzebna, by żyć według tego, o czym się marzy i czego pragnie. A to nie takie proste...
Czemu? Chodzi o bańkę komfortu. Ale o tym w kolejnym poście. Zapraszam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz