piątek, 25 maja 2012

Czy przyznać sie do zdrady?

Zdradziłeś/aś. Sumienie Cię gryzie. Patrzysz na swoja drugą połowę z miną wisielca i nie wiesz: Powiedzieć? Nie powiedzieć?
A jeśli powiesz, to czy wybaczy Ci zdradę? Czy zapomni?
A może rzuci?
A jeśli nie powiesz, to co jeśli wyda się za jakiś czas?
I nie wiesz co teraz zrobić...

Załóżmy, że się przyznasz...
Bo sumienie dręczy, bo nie umiesz kłamać, bo źle się z tym czujesz. I wyznasz.
Jeśli jesteś mężczyzną, to masz większe szanse. Na wybaczenie. Bo "wy faceci tak macie", bo mężczyźni zdradzają, bo to w ich naturze, itp. itd. Wielu mężów zdradza, wiele kobiet nawet nie chce wiedzieć, czy on je zdradza czy nie. Grunt, ze jest, że wraca, że dzieci mają ojca. I wybaczą, bo to dla dobra rodziny. Bo on powie, że to chwila, a ona daruje chwilowe zaćmienie, zdradę fizyczną. Grunt, ze tamtej nie kocha. A i społecznie będzie jej łatwo - ludzie rozumieją. "To normalne, że mąż zdradza" - usłyszy nieraz. Nie Ty pierwsza i nie ostatnia. I powspółczują, ale nikt nie powie: Rzuć go.

Ale jeśli jesteś kobietą, to świat jest przeciw Tobie. Bo przypną Ci etykiety, których treści nawet nie zacytuję. Bo on będzie biednym rogaczem, a Ty zakłamaną świnią. I nic Ci Twoje zakochanie nie pomoże, mężczyzna tego nie zrozumie. Dla niego najgorsza jest zdrada fizyczna!  Możesz sobie kochać do woli, ale nic poza tym! A skoro byłaś niewierna, to won! I jeszcze dzieci by Ci dla zemsty odebrał. Przechlapane.

Można się tłumaczyć - chwilą, uczuciem, potrzebami, kryzysem związku. Ale... Czy to nie jest zrzucanie na partnera części winy za zaistniała sytuację? Bo skoro przez kryzys, to i jego wina? A to nie jest fair! Można być złym i przygnębionym, ale to nie usprawiedliwia nielojalności!

Załóżmy, że przemilczysz...
Z jednej strony masz to ciągle w pamięci. To gryzie, uwiera. Boisz się, że się wyda, że ktoś doniesie, że sam się wygadasz przy byle okazji. Że tamta osoba stanie kiedyś w drzwiach i szantażem zechce coś wymusić. I strasznie Ci z tym. Ale milczysz. Raz, że ze strachu, że jak się partner dowie, to rzuci. I pewnie będzie mieć rację.
Ale milczysz tez dlatego, że wiesz, że wyznanie prawdy niczego już nie cofnie, nie zmieni. Że to zabije Waszą miłość, zaprzepaści przyszłość. I zabije partnera - jego wiarę w Ciebie, jego zaufanie, Waszą bliskość...

Powiem, co myślę:
Wszystko zależy od tego, jaki jest Wasz partner. I ile umie wybaczyć. Czy od początku pozwalacie sobie na skoki w bok, czy podwójne życie. Bo jeśli tak, to nie ma co milczeć.
Być może tego nie ustalaliście. Ale partner jest tolerancyjny, to może wybaczy? Jest nadzieja. Czasem tak bywa, a wymaga to chęci i czasu. Odbudowanie związku to długa i trudna praca...

Jednak najczęściej, i to najrozsądniejsze moim zdaniem, należy milczeć. I zabrać to ze sobą do grobu! Być może facet się domyśla, że ma pod nosem zdradę kobiety, a ona pyta samą siebie: Czy on mnie zdradza? Być może ona wyczuwa te chwile, kiedy on ją zdradza, bo ma tę swoją słynną kobieca intuicję, a on zastanawia się po cichu czy zdrada męża jest tak samo bolesna jak zdrada żony. Ale pewności nie mają! I mimo wszystko dalej ufają.
Więc milcz! Bo nie jest dobrym dodanie komuś bólu i rozpaczy, kiedy i tak nic z tym już zrobić nie możesz. Niech sobie spokojnie śpi :)

A Ty - pomyśl, zanim znów zrobisz coś podobnego. Może to Cię ocuci?
A jeśli nie, bo się nie wyda, bo znów spróbujesz, pamiętaj: Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie! A wtedy: za późno na cokolwiek!

Jednym słowem: Nie zdradzaj, a nie będziesz miał powyższych dylematów. Proste :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz